top of page

"Saturnin" - Jakub Małecki

  • Zdjęcie autora: Sylwia Tryniszewska
    Sylwia Tryniszewska
  • 6 lip 2021
  • 1 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 23 paź 2022



"Nazywam się Saturnin Markiewicz, ważę sto osiemnaście kilogramów, mam lekkie zakola, nie nadużywam słów "koszmar", "zawsze" i "przyjaciel", chciałbym ograniczyć słodkie, wynajmuję kawalerkę przy ulicy Karmelickiej w Warszawie, w grudniu operowano mi lewe kolano, czasami dokucza mi mały, włochaty pies sąsiada spod trójki, dosyć lubię książki przygodowe, zakupy robię w Carrefourze przy Anielewicza (...) i kocham się w farmaceutce z pobliskiej apteki." Pewnego dnia, Saturnin odbiera telefon. Dzwoni jego matka. Okazuje się, że jego dziadek zniknął. Satek jedzie w rodzinne strony na poszukiwanie dziadka. Znajduje coś, czego się nie spodziewał...


Pierwsza była Rdza. Zachwyciła mnie. Potem Dygot. Okazał się równie dobry. I kiedy wydaje mi się, że nie da się pisać równie dobrze cały czas, Jakub Małecki udowadnia, że mi się tylko wydaje. 😉 "Małeckość" widać już w pierwszym zdaniu. Obiecuję Ci, że podczas czytania wsiąkniesz w tę historię. Pod powiekami poczujesz piekące łzy. Jak zwykle zostaniesz wepchnięty w świat trudnych emocji, bolesnych przeżyć i wspomnień. Rozpoznasz wszędzie ten prosty, piękny język. Poetycki i niepowtarzalny. A o czym Małecki chce Ci powiedzieć tym razem? O tym, że w niejednej rodzinie się nie rozmawia. Mówi się, ale się nie rozmawia. Że czasem każdy żyje w rodzinie Wstydów...


Na półce do przeczytania czeka jeszcze Horyzont, Ślady i Nikt nie idzie a tu chodzą słuchy o kolejnej premierze. 15 września - Święto ognia. Nie mogę się doczekać. 😏

Comments


bottom of page